Dedykacja dla Pa Ti.
Zapraszam do zakładki "Spis Treści" oraz do dodania się do obs ;)
Zapraszam do zakładki "Spis Treści" oraz do dodania się do obs ;)
Trzy miesiące później:
Violetta:
Od pamiętnego wieczora, nie widziałam się z Leónem. Wyprowadziłam się do NY, zwane przeze mnie Oświetlone miasto nocą. Poznałam tu moją najlepszą przyjaciółkę - Natalię, która pomogła mi się zaklimatyzować w nowym miejscu. Pracuję jako adwokat. W końcu, skończyłam prawo. Przeskoczyłam dwie klasy gimnazjum, dzięki temu tak szybko się to udało. Co z Lerine? Po wykonanych badaniach genetycznych okazała się być... moją siostrą! Niewiem jak to możliwe, ale miałyśmy wspólnych rodziców. Zostawiłyśmy przeszłość w nie pamięć, i teraz się przyjaźnimy, opowiedziałam jej wszystko o naszych rodzicach. O ich śmierci. To bolesne wspomnienie, które czasem do mnie wraca.
Jak zwykle siedziałam na murku przed szkołą, której nienawidziłam. Zawsze uczepiała mnie się taka jedna - Lerine, pochodząca z domu dziecka. Tego dnia jednak wszystko było inne. Moi rodzice wyszli rano z walizkami, i zostawili kartkę, że jadą w delegację. Było to normalne, więc się nie przejęłam. Chwyciłam jabłko i położyłam się na kanapie. Puściłam sobie for-fun'a, leciało akurat 'Can't let go'. Puściłam na fula, gdy piosenka się skończyła. Chcicałam ściszyć, lecz nagle usłychałam druzgoczącą wiadomość. "Drodzy widzowie, nadajemy na wszystkich kanałach. Samolot kierunkowy Waszyngton-Luksemburg rozbił się, dzięki dokumentom udało się nam zidentyfikować zmarłe postacie. Dodam, że nikt nie przeżył...". Zaczęli wymieniać. Już chciałam wyłączyć, gdy usłyszałam "...oraz German i Angeles Castillo". To było okropne uczucia. Wpadłam w depresję.
Gdyby nie Ludmiła, nie wyszłabym z tej piekielnej choroby psychicznej. Ale teraz mam się dobrze, to wspomnienie wraca jedynie w koszmarach.
Dlatego tak cenię Luśkę. Była, jest i będzie moją najlepszą przyjaciółką. Natalię także uważam za swoją bff.
León nie odezwał się. Dziś w mojej kancelarii ma pojawić się bardzo ważny klient - właściciel dużej firmy architektonicznej, która ma zaplanowaną rozprawę w sprawie jednego ze swoich pracowników. Przyjedzie sam prezes. Nie znam go, ale sądze, że uda nam się wygrać tę rozprawę, i firma nie będzie musiała płacić mu odszkodowania. Nie liczę na przegraną.
W tym samym czasie:
Waszyngton:
Ludmiła:
On wrócił. Przez te kilka miesięcy nie wychodziłam z domu. Nagle usłyszałam piosenkę Desire Meg Myers. Oznaczało to, że ktoś do mnie dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. Odrzuciłam. Dzwonek usłyszałam jeszcze kilka razy, lecz potem Quento się poddał. Tęsknie za nim. Za tym jego głosem, piwnymi oczami, brąz czuprynie... za wszystkim. Postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Ubrałam się w zwykłą, lawendową tunikę, a do tego dobrałam białe rurki. Na nogi nałożyłam białe air maxy. Chwyciłam fiołkową torebkę od Prady, a do niej wrzuciłam złotego iPhone'a, portfel oraz dowód osobisty i prawo jazdy. Nigdy nie zostawiam tych rzeczy bez opieki, mają wartość sentymentalną. Do ręki wzięłam mandarynkę, a potem wyszłam z willi zakluczając drzwi. Zaczęłam spacerować. Doszłam do parku. Wolnym krokiem spacerowałam, nie spieszyło mi się nigdzie. Doszłam do stawu. Stała tam piękna ławeczka, grzechem było by nie usiąść. Lecz to był mój najgorszy pomysł. Usiadłam na ławeczce zwróconej ku stawowi. Nagle wyłoniła się z niego głowa Federico. Nie zauważył mnie. Już chciałam odejść jak najprędzej, gdy ujrzałam obok wyłaniającą się postać jakiejś dziewczyny. Zwrócił się do niej Clara. Potem... pocałował ją namiętnie! Co za zdrajca! Ja już byłam w stanie mu wybaczyć, a on...
Szybko pobiegłam do domu. Odwiesiłam torebkę na wieszak i szybko włączyłam laptopa. Zabukowałam bilet do Nowego Jorku, przez jakiś czas zamieszkam z Vilu. Lot mam za cztery godziny. Zadzwoniłam do Violetty, i po chwili wszysstko było gotowe. Castillo nie pytała się o powody, za to ją kocham - oczywiście jak przyjaciółkę. Pobiegłam na górę. Weszłam do sypialni, gdzie spakowałam wszystkie moje rzeczy. Zostawiłam jedynie list, który wysłałam pocztą do Quento. Wyruszyłam taksówką na lotnisko. Zapłaciłam i wysiadłam z pojazdu. Byłam tuż pod lotniskiem. Poszłam na odprawę. Po dwóch godzinach czekania, siedziałam w samolocie. Hello New York, goodbay Washington, pomyślałam.
Jak zwykle siedziałam na murku przed szkołą, której nienawidziłam. Zawsze uczepiała mnie się taka jedna - Lerine, pochodząca z domu dziecka. Tego dnia jednak wszystko było inne. Moi rodzice wyszli rano z walizkami, i zostawili kartkę, że jadą w delegację. Było to normalne, więc się nie przejęłam. Chwyciłam jabłko i położyłam się na kanapie. Puściłam sobie for-fun'a, leciało akurat 'Can't let go'. Puściłam na fula, gdy piosenka się skończyła. Chcicałam ściszyć, lecz nagle usłychałam druzgoczącą wiadomość. "Drodzy widzowie, nadajemy na wszystkich kanałach. Samolot kierunkowy Waszyngton-Luksemburg rozbił się, dzięki dokumentom udało się nam zidentyfikować zmarłe postacie. Dodam, że nikt nie przeżył...". Zaczęli wymieniać. Już chciałam wyłączyć, gdy usłyszałam "...oraz German i Angeles Castillo". To było okropne uczucia. Wpadłam w depresję.
Gdyby nie Ludmiła, nie wyszłabym z tej piekielnej choroby psychicznej. Ale teraz mam się dobrze, to wspomnienie wraca jedynie w koszmarach.
Dlatego tak cenię Luśkę. Była, jest i będzie moją najlepszą przyjaciółką. Natalię także uważam za swoją bff.
León nie odezwał się. Dziś w mojej kancelarii ma pojawić się bardzo ważny klient - właściciel dużej firmy architektonicznej, która ma zaplanowaną rozprawę w sprawie jednego ze swoich pracowników. Przyjedzie sam prezes. Nie znam go, ale sądze, że uda nam się wygrać tę rozprawę, i firma nie będzie musiała płacić mu odszkodowania. Nie liczę na przegraną.
W tym samym czasie:
Waszyngton:
Ludmiła:
On wrócił. Przez te kilka miesięcy nie wychodziłam z domu. Nagle usłyszałam piosenkę Desire Meg Myers. Oznaczało to, że ktoś do mnie dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. Odrzuciłam. Dzwonek usłyszałam jeszcze kilka razy, lecz potem Quento się poddał. Tęsknie za nim. Za tym jego głosem, piwnymi oczami, brąz czuprynie... za wszystkim. Postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Ubrałam się w zwykłą, lawendową tunikę, a do tego dobrałam białe rurki. Na nogi nałożyłam białe air maxy. Chwyciłam fiołkową torebkę od Prady, a do niej wrzuciłam złotego iPhone'a, portfel oraz dowód osobisty i prawo jazdy. Nigdy nie zostawiam tych rzeczy bez opieki, mają wartość sentymentalną. Do ręki wzięłam mandarynkę, a potem wyszłam z willi zakluczając drzwi. Zaczęłam spacerować. Doszłam do parku. Wolnym krokiem spacerowałam, nie spieszyło mi się nigdzie. Doszłam do stawu. Stała tam piękna ławeczka, grzechem było by nie usiąść. Lecz to był mój najgorszy pomysł. Usiadłam na ławeczce zwróconej ku stawowi. Nagle wyłoniła się z niego głowa Federico. Nie zauważył mnie. Już chciałam odejść jak najprędzej, gdy ujrzałam obok wyłaniającą się postać jakiejś dziewczyny. Zwrócił się do niej Clara. Potem... pocałował ją namiętnie! Co za zdrajca! Ja już byłam w stanie mu wybaczyć, a on...
Szybko pobiegłam do domu. Odwiesiłam torebkę na wieszak i szybko włączyłam laptopa. Zabukowałam bilet do Nowego Jorku, przez jakiś czas zamieszkam z Vilu. Lot mam za cztery godziny. Zadzwoniłam do Violetty, i po chwili wszysstko było gotowe. Castillo nie pytała się o powody, za to ją kocham - oczywiście jak przyjaciółkę. Pobiegłam na górę. Weszłam do sypialni, gdzie spakowałam wszystkie moje rzeczy. Zostawiłam jedynie list, który wysłałam pocztą do Quento. Wyruszyłam taksówką na lotnisko. Zapłaciłam i wysiadłam z pojazdu. Byłam tuż pod lotniskiem. Poszłam na odprawę. Po dwóch godzinach czekania, siedziałam w samolocie. Hello New York, goodbay Washington, pomyślałam.
###
Króciutki :*
Wiem, wg kalendarza miał być jutro, no ale... skończyłam go już, więc dodaję. Kalendarz zostanie zmieniony. Będziecie mogli rzadziej oglądać rozdziały, lecz pojawi się OP nie świąteczny, nad którym już pracuję. Jak sądzicie, Clara dużo namiesza? Mogę wam zdradzić, że nie tylko w Fedemile, lecz także w innej parze, lecz to nie Leónetta! :) Co sądzicie o przemianie Lerine? Tu wam obiecuję, nie będzie czarnym charakterem, lecz mój pomysł zawsze może się zmienić. Więc nie obiecywać sobie dużo.
Tinita :*
Znowu pierwsza!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny (jak zawsze zresztą)
Lerine jej siostrą(serio?)
Leoś wrócił(ale super!)
I Viola poznała Natalie
Ten klient to Leon na sto procent
I jeszcze Hello New York good bye Washington-ten kawałek mnie rozwala
Feduś pocałował inną! Ma wrócić do Lu, bo oni są sobie przeznaczeni!
Ciekawe co będzie dalej(czekam na next)
Już niedługo pojawi się nowy rozdział na moim blogu
Dodaje się do obserwatorów na twoim
Ludmi:-)
Jak coś w obserwatorach nazywam się Iga Verdas-Pasquareli
UsuńSpoko, i dzięki;-)
UsuńOjoj dzięki za dedykacje <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski
Leoś wrócił *.*
Czekam na kolejny :*
Czwórka jest już napisana, dodam ją jeszcze nwm kiedy, może w środę ;-)
UsuńNarazie pracuję nad One Shotem który zostanie opublikowany 24 grudnie (nie świąteczny, bo nie mam pomysłu)
/Cassino
Rozdział jak zawsze idealny <3
OdpowiedzUsuńMasz talent! :*
KLAU *_*
UsuńPrzepraszam, polędwica.
UsuńDzięki
OdpowiedzUsuń