niedziela, 28 grudnia 2014

01. ~ Być ostra.

Dziękuje za ponad dziesięć komentarzy pod poprzednim rozdziałem. 
Niespodzianka - mam nadzieję, że ktoś się zgłosi xD
Rozdział dla Julson'ka ♥
Mamy nową playliste, będzie się przyjemnie czytało (chyba) xD

* Nad Irlandią *
* Violetta *
        Odebrać, czy nie? W sumie, nad czym ja się zastanawiam? Muszę odebrać. Od niego zależy mój występ na Fashion Week'u. Byłby to już mój w tym roku piąty FW, więc weszłaby do księgi rekordów Guiness'a. Odbieram.

V: Violetta Castillo, tak słucham?
L: Tu León. Pamiętasz mnie jeszcze? 
V: Emm... Jjja? Jesteś organizatorem Fashion Week London.
L: A coś jeszcze? Wiem, że mnie pamiętasz. 
V: Mmm... Chodziliśmy razem do szkoły? Ostrzegam, strzelam.
L: Bingo. A pamiętasz jak nam razem było dobrze? Rządziliśmy szkołą.W
V: Pamiętam, lecz nie chcę wspominać. Wracaj do swojej Caroline, z którą mnie zdradziłeś.
L: Oj kotku, nie uciekniesz ode mnie, nigdy. Zapamiętaj.

        Rozłączył się. Tak wiem, idealnie pamiętam nas za czasów liceum. Byłam królową, on królem. Każdy nas słuchał. Zmieniliśmy się. Lecz ten, zmienił się aż za bardzo. Levon - rodowita Francuzka - wzięła go na wyrzuty sumienia, i poderwała. Przespał się z nią. Teraz są podobną bardzo szczęśliwi. A mnie to w ogóle nie obchodzi. Chyba.
        Gdy samolot wylądował, przed lotniskiem czekała już flota brata Naty, która miała nas zawieźć do niego. Do hotelu jego wujka. Grzecznie wsiedliśmy do auta, i zajęliśmy się każdy sobą. Ja przeglądałam twitter'a. Lub inaczej - tweety na mojej tablicy. Kilka z nich podałam dalej, i napisałam szybkiego tweeta, że jestem już w stolicy UK* i oznaczyłam osoby mi towarzyszące w podróży. Dotarliśmy do miejsca zamieszkania na najbliższy tydzień. Podróż nie trwała dużo. Lotnisko jak i hotel znajdowały się na Londyśkim Wansworth nad Tamizą.
       Weszliśmy przez wielki gmach hotelu do środka. Od razu oślepiły mnie flesze paparazzi. Skąd oni wiedzieli? Zakładam na nos okulary i wraz z Iggy - moją menadżerką - ruszamy do windy. Moja menadżerka jest super. Na wszystko znajduje czas. Jest moją menadżerką, piosenkarką i tancerką. Podziwiam ją. W windzie leciało akurat "Black Widow". Zaczęłyśmy się z Azaleą śmiać. Iggy zaczęła się wyglupiać i śpiewać. Za to ją kocham! Jest także moją przyjaciółką.

* Londyn *
* Claire *
        Mimo, że przyjechałam tu z Jack'em, to ciągle patrzę się na facetów moich przyjaciółek. Najbardziej jednak interesuje mnie jeden - Maxi. Jest taki słodki. I wolny, jako jedyny! Gdy nadszedł wieczór, postanowiłam być ostra. Poszłam do pokoju numer 390 i bez pukania wparowałam. Zauważyłam w nim Maxi'ego układającego się do snu w samych spodniach. Mrau... Szybkim krokiem podeszłam do łóżka. Usiadłam na nim okrakiem i namiętnie wpiłam mu się w usta. Oddawał moje pocałunki! Tak się cieszę. Gdy już po pozbyciu się swoich ubrań miał we mnie wejść, wraz z przybyciem pewnej osoby, coś mi się przypomniało.
- Claire, powiedz mi do cholery co się tutaj dzieje.

$$$
Dziś krótko, ale dużo się wydarzyło. Tak, Maxi narazie nie z Na... Chyba zadużo piszę. :)
No cóż, mam nadzieję, że spodobał wam się wątek Claxi, bo będzie długi.
Zauktalizowałam bohaterów, dodałam dwie nowe postacie (jak na razie ;) - Iggy i Ellę. Jest tam krótko przedstawione ich życie.

02 - Odpowiednia ilość komentarzy

Niespodzianka i Informacje

It's dangerous, so dangerous... xD
Uwielbiam ten song xD Mam dziwny zwyczaj zaczynania notek od piosenek. Ale nowa playlista robi swoje ♥ Największe hity ostatnich miesięcy. "Black Widow", "Dangerous", a możę "S.O.S"? Wszystko tutaj znajdziecie <3
Niespodzianka w rozwinięciu. 

sobota, 27 grudnia 2014

00. ~ W przyszłym tygodniu

Dla Tinita Stoessel.
*PRZECZYTAJ NOTKĘ POD PROLOGIEM*

* Los Angeles *
* Violetta *
        Normalna kobieta w moim wieku robiła by teraz zapewne ciepły obiad dla męża wracającego z pracy. Nie ja. Nie jestem jak inne - jestem wyjątkowa. Tak mnie przynajmniej określa co najmniej kontynent Amerykański. Przepraszam, oba kontynenty Amerykańskie. Łacińska i Północna, wliczając Hiszpanię. Jestem ich "bogiem". Nie uderza mi sodówka, co za szczęście. Większości pwnie by strzeliła - są znani prawie na całej pół kuli. Mi to tam nie robi różnicy. Bycie modelką nie jest trudne - chodzę po wybiegu, kocha się we mnie co najmniej połowa fanów płci męskiej. Jenak ja nie szukam miłości - to nie dla mnie. Na razie chcę się spełniać w zawodzie modelki. Albo po prostu nie umiem trafić na odpowiednią osobę. Może tego pragnę, ale odłożę szukanie drugiej połówki na później. 
        Słyszę dzwonek. Leniwie podnoszę się ze skórzanej kanapy i odkładam moje kakałko na blat stołu. Ruszam w stronę drzwi. Otwieram je, i zauważam Ludmiłę.
- Lu, wchodź. - Mówię otwierając szerzej drzwi.
- Dziękuje Vilu. Muszę się komuś wygadać. A nie mam bardziej zaufanej osoby niż moja najlepsza przyjaciółka. - Oznajmia, siadając na tej samej kanapie, z której ja przed chwilą wstałam. Siadam obok niej, i biorę ponownie kakało.
- Coś do picia? - Pytam grzecznie Ferro.
- Nie, dziękuję. Są ważniejsze sprawy niż picie. Mogę zostać na noc? - Pyta mnie. Dziwi mnie to, że nie śpi w domu.
- Okej. - Wkońcu się zgadzam. - To w jakiej sprawie przyszłaś mnie odwiedzić? - Pytam.
- Spytaj braciszka. Chociaż... Nie, lepiej nie. Będzie chciał przyjść. Twój kochany brat, postanowił pójść sobie do klubu wyrywać panienki. Wiesz czemu? Bo według niego, nie poświęcam mu czasu. Okej, rozumiem. Ma racje. To wszystko przez to, że zostałam ambasadorką Prady. Miałam trochę obowiązków, i rzadko się widywaliśmy. Ale czy to jest powód do zdrady? Nie. A on przespał się z jedną, rozmawiałam z nią. Ona sądzi, że... - Głos jej się urywa. Wiem, co to znaczy.
- A to świnia! - Mówię, jestem na niego na maksa wściekła. - A to już mój młodszy braciszek dostanie burę. I nie tylko! Wytknę mu to wszystko, co on zrobił źle. Ciekawe, jak się poczuje. - Mówię do farbowanej blondynki.
- Nie, Violu, proszę. Nie rób tego. To co jest tu, ma tu zostać. - Mówi i wskazuje na nas dwie. Wzdycham ciężko.
- No dobrze. Chodź na górę. - Mówię, a Lu idzie do mnie do pokoju się pzebrać. Ma tam zawsze swoją własną półeczkę w szafie. Każda z moich przyjaciółek taką ma u każdej. Nigdy przecież nie wiadomo, co się wydarzy.

* Następny dzień *
* Los Angeles *
* Naty *
        Siedzę sobie na kolanach mojego ukochanego. Federico zrobił mi wielką niespodziankę, odwiedzając mnie. Jesteśmy razem już dwa lata. Bardzo go kocham. Chociaż, ostatnio staje się tajemniczy. Postanawiam się tym nie przejmować, i chcę pocałować namiętnie mojego narzeczonego. No właśnie - chcę. W ostatniej chwili przerywa nam mój IPhone. Podnoszę go niechętnie i tak samo wstaje z kolan Federica. Odbieram. W słuchawce słyszę głos mojego brata, wiem - takie rozmowy kosztują. Ale nas na to stać.

N: Halo?
L: Cześć Naty. Nie przeszkadzam?
N: Nie, no co ty Leoś! O co chodzi?
L: Przyjedziesz w przyszłym tygodniu na Fashion Week do Londynu? Będą występować Twoje przyjaciółki. Możesz zabrać osobę towarzyszącą na miejsca Vip.
N: Naprawdę? Nie mogę się doczekać! Wzmę Fede, wiem, że go uwielbiasz.
L: Tak, to prawda. No cóż, tylko grzecznie mi tam. Wiem o tym, że siedzisz z Fede.
N: Dlaczego to ty jesteś tym starszym?!

       Kończę rozmowę. Nie mogę się już doczekać, aż spotkam Leosia. Fede patrzy na mnie dziwnie. Aj, on przecież nie zna Leóna. Oni się tylko znają z tego, co im opowiadałam. A raczej z tego, co opowiadałam Leónowi. Fede nie wie, że mam brata.
- Skarbie, kto to był? - Mówi. Udaje, że nic go to nie obchodzi. Jednak ja widzę wyraźnie - jest zazdrosny.
- Mój brat. León Verdas, kojarzysz? - Pytam. Wiem, że go kojarzy. Bylo najlepszymi przyjaciółmi w podstawówce.
- Ten León?! No to co nie mówisz. Ja się tu zazdrosny robię bez potrzeby. - Mówi z uśmiechem. Spogląda na mnie. Odwzajemniam jego uśmiech. Ponownie siedzę na jego kolanach. Karmimy się truskawkami w czekoladzie, które leżą w misce na stole.

* Kilka dni później *
* Nad Antlantykiem *
* Violetta *
        Razem z Ludmiłą, Natalią, Francescą oraz Claire siedzimy w samolocie lecącym do Londynu - stolicy Wielkiej Brytanii, jak i Anglii. Wraz z nami (lecz w innym przedziale) lecą Federico, Diego (Ledwo Luśkę przekonałam), Maxi oraz Jack - Claire upatrzyła go sobiena chłopaka. Lubię go, miły jest. Pewnie zastanawiace się, co tu robi Claire z chłopakiem. Okazało się, że brat Naty ma dwa dodatkowe wolne miejsca w loży Vip. Daliśmy je Claire - wkońcu też chce być modelką, to może być dla niej o wiele lepsze nauka niż w szkole. Dlatego bierzemy ją ze sobą. W Londynie będziemy miesiąc. Jak na razie - cieszę się z tego. Można odspanąć od problemów USA, jak to ktoś zbombardował to, ktoś inny zastrzelił tego. W Ameryce Północnej jest chyba największy poziom zagrożenia. O wiele większy niż w takiej Europie. Chcę ją zwiedzić całą, calutką. Od zachodniej Francji, przez środkowo-wschodnią Polskę, aż po Rosyjski Ural (Ural - pasmo górskie w Rosji, jest uznawane za granicę Europejsko-Azjatycką). Nagle staję się głodna. Widać jest, że dziewczyny również. Wstajemy z naszych dotychczasowych miejsc (wspominałam, że lecą prywatnym?) i ruszamy w stronę baro-restauracji. Gdy nasze danie były zamówiene, usłyszałam dźwięk mojego IPhone'a. Spojrzałam na wyświetlacz. León.

###
Jeśli ktoś mnie posłuchał, a raczej tego co wyżej napisałam, nie będzie się dziwił, czemu usunęłam (a raczej zwróciłam do wersji roboczej) prolog i rozdział 1. Proste. Odwidziało mi się. To była chwilowa wena. Siedziałam przed pustym polem, z brakiem tytułu - kompletnie nic. Wczoraj, gdy zasypiałam (czyli ok. 23:30) wpadłam na taki oto pomysł. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak będzie dziesięć komentarzy dodam niespodziankę, nie powiem jaką. 

Czekam na One Part'y! Dostałam dopiero dwa, a potrzebuję trzech, aby konkurs się zakończył. Jeśli do jutra nic nie przyjdzie, unieważniam konkurs - Op oczywiście opublikuję, żal by było gdyby się zmarnowały.

`Pauline.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Epilog - Koniec.

Przepraszam...
Dedykacja dla wszystkich komentatorów.

Epilog - Koniec.

Czym była to miłość? Dowodem, że nie wszystko jest możliwe. Zakończyła się tragicznie, nie licząc o cierpieniu pobocznych osób, jak na przykład małej Amelki oraz słodkiego Josh'a, którzy w jednym momencie stracili wszystko. Mamę, ojca, rodzinę. Trafili do dziadków, lecz ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie. Czy uda im się odnaleźć własne szczęście?

Dwadzieścia lat później.
Amela, teraz już wysoka, wykształcona kobieta przejęła firmę po swoich dziadkach. Wyszła za mąż za modela - Cordian'a. U Josh'a było gorzej. Prowadzi firmę wraz z siostrą, lecz nie odnalazł jeszcze swojej miłości.


###
Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Skończyła mi się wena na to opowiadanie, a oglądając gify na jednym tumblr'e wpadłam na pomysł na nowe opowiadanie. ;)
Proszę o komentarze, na pewno wzmocnią mnie od środka ;)

`Pauline.

Konkurs na One Parta!

KONKURS NA ONE PARTA! : )

Zapraszam do rozwinięcia ;-)

sobota, 20 grudnia 2014

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdzial 5 - Panno Castillo.

Z dedykacją dla Ludmiła Pasquarelli.

Pół godziny później:
Ludmiła:
        Do domu wparowała zrozpaczona Violetta. Szybko do niej podeszłam, i spytałam o co chodzi. Chciała wyjąć coś z torebki, lecz jej nie miała. Zaczęła opowiadać mi o wszystkim.
        - No więc, miałam podejrzenie, że jestem w ciąży. Zrobiłam test, był pozytywny. - chciałam coś powiedzieć - Proszę, nie przerywaj mi. Dla pewności poszłam do ginekologa. Wyszło, że jestem w ciąży bliźniaczej, trzeci miesiąc. Byłam zrozpaczona. Wiesz czemu? Nie, skąd masz wiedzieć. Trzy miesiące temu przespałam się z Verdasem. To jego dzieci. Gdy wracałam od ginekologa, ktoś mnie prawie potrącił. I zgadnij teraz, kto to był.  Nie zgadniesz. León, ten León. Poznałam go po tęczówkach. On chyba mnie nie poznał. Speszona uciekłam, zapominając torebki. Przecież on teraz na sto procent wie, że to ja i, że jestem w ciąży z nim.
- Skąd ma niby wiedzieć, że to jego dzieci? - pytam zdziwiona.
- Wpisałam go jako ojca... 
          Nie dane jest jej skończyć, ponieważ słyszymy dzwonek do drzwi. Zostawiłam Castillo na kanapie, i poszłam otworzyć. Ujrzałam Verdasa.
- León! - szepczę - co ty tu robisz? Violetta nie chce Cię widzieć. - mówię, lecz on i tak się wpycha do domu. Podchodzi do skulonej Violetty, szepcząc, że jej nie zostawi. Ta jednak go odpycha. Zawiedziony Verdas zostawia torebkę na stole, i odchodzi. Jednak po chwili wraca do niej.
- Pamiętaj, jutro o piętnastej. - szepcze oschle w jej włosy. No co za facet.

Następny dzień:
Violetta:
       Na spotkanie ubrałam kremową sukienkę od Chanel, oraz białe szpilki od Louboutina. Dobrałam do tego białą torebkę z iPhone'm, portfelem i dokumentem osobistym. Gotowe zjadłam lekko strawne śniadanie, wyszłam. Nie zakluczałam drzwi, Luśka jest w środku. Chciałam pojechać moim czarnym, eleganckim Mercedesem. Niestety, jak na złość nie chciał odpalić. Postanowiłam pójść pieszo. Do mojej kancelarii od domu pieszo było pół godziny drogi. Do spotkania miałam jedyne czterdzieści pięć minut, spieszyłam się. Po piętnastu minutach iścia, lekko się zmęczyłam, więc zwolniłam kroku. Przede mną zatrzymało się czarne BMW. Zza szyby wyjrzał Verdas, mówiąc, abym pojechała z nim. Nogi mnie bolały, więc się zgodziłam. Droga przebiegła nam w ciszy. Wyszłam z auta od razu jak przyjechaliśmy. Ruszyłam w stronę kancelari, zostawiając w tyle Verdasa. Ruszyłam w stronę windy. León nie przestawał, gonił mnie wręcz. Szybko weszłam do windy. Gdy drzwi już prawie się zamknęły, do środka wpadł Verdas, w ogóle nie zdyszany. Jak mu się to udało? Niewiem. Winda ruszyła. Siedziałam w ciszy, ze spuszczoną głową. Lekko się rumieniłam. Nagle winda gwałtownie stanęła. Wystraszyłam się.
Dziś chodzę jak w zegarku. Z nudnościami szybko się uporałam, teraz wystarczy wybrać strój idealny na spotkanie z klientem. Po pięciu minutach buszowania w garderobie, odnalazłam to, co szukałam. Idealnie uprasowana biała koszula z dekoltem, czarna, ołówkowa spódnica, bardzo obcisła. Do tego czarne szpilki od
        - Oj, panno Castillo. Chyba utknęliśmy w tej windzie.

###
Taki tam rozdziałek ^^
Krótki, ale jest ;) Co się wydarzy w windzie? :) Tego nawet ja niewiem, ale mam zarys. :)
`Pauline.

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdzial 4 - Chase'a 12a

Dedykacja dla Ludmiła Pasquarelli.

Godzinę później:
Violetta:
        Właśnie idę na spotkanie z klientem. Wiem tyle, co mi asystenka powiedziała, i z trzech groszy, które dorzuciła sekretarka. Mimo tych informacji, nadal nawet niewiem, jak się nazywa. Nudziło mi się troche w taksówce, więc zaczęłam wspominać to, gdy León i ja się przespaliśmy. Było to raz, dwa dni przed moim wyjazdem. 

Szłam sobie parkiem, gdy nagle się z kimś zderzyłam. Speszona podniosłam moją torebkę, i spojrzałam w górę. Mogłam tego nie robić. Zatopiłam się w szmaragdowych tęczówkach, które biły radością na mój widok. Chciałam odejść, gdy on chwycił mnie za dłoń. Przysunął się do mnie. Dzieliły nas milimetry. Zrobił pierwszy krok, pocałował mnie. Skusiłam się, i oddawałam jego pocałunki. Bardzo go to zadowoliło. Gdy chciałam nabrać powietrza, on wepchnął swój język do mojej jamy ustnej, i zaczęła się walka o dominację. Szatyn zamówił taksówkę, która po chwili była na miejscu. Auto zawiosło nas do jego rezydencji, w której zdażyło się wiele rzeczy, bardziej prywatnych.

        Mój iPhone zaczął wibrować. Mam ustawioną specjalną aplikację - gdy spóźnia mi się okres, to co 24 godziny włączają mi się wibracje. To już kolejny raz. Coś jest naprawdę nie tak. Zemdliło mnie. Postanowiłam przełożyć spotkanie. W tym celu zadzwoniłam do Cess, mojej asystentki. Po chwili wszystko było już załatwione. Taksówkarzowi kazałam zawrócić. Zrobił to, o co prosiłam. Gdy byłam już w domu, przebrałam się ze służbowego ubrania w szarą bluzę z napisem "You've got ONE LIVE", do tego dobrałam czarne rurki. Na nogi nałożyłam szare air maxy, a żeby nie było mi zimno, założyłam jeszcze szarą bejzbolówkę z czarnymi napisami. Wzięłam jedynie portfel i iPhone'a i wyszłam. Ruszyłam do apteki, która była nie daleko. Gdy rzecz, którą chciałam kupić była już zakupiona, wróciłam do domu. W apartamencie ubrałam jedynie białą bokserkę, trzy czwarte czarne legginsy oraz zwykłe trampki. Włosy związałam w niechlujnego koka. Weszłam do łazienki, gdzie usiadłam na specjalnym siedzonku. Wyjęłam test z opakowania, i zaczęłam postępować według instrukcji.

Pięć minut później:
        Zdenerwowana spojrzałam na test. Był pozytywny. Właśnie cały świat mi się zawalił. Postanowiłam dla pewności pójść do ginekologa. Nie chciało mi się przebierać, więc jedynie ubrałam air maxy oraz tę samą co wcześniej bejzbolówkę. Chwyciłam jabłko i takie rzeczy jak dokumenty, klucze, telefont, portfel, kartę pacjentki. Klucze dodatkowe pozostawiłam w doniczce, gdyż Luśka powinna za chwilę przyjechać. Gdy wychodziłam z ogrodu, zderzyłam się z Ferro. Przytuliłyśmy się, ja jej powiedziałam gdzie są kluczedla niej, i szybko poszłam. Przed parkiem, na pasach jakiś idiota prawie mnie potrącił. Byłam już wtedy po wizycie, jestem w ciąży. To nie możliwe. Musiałam wypisać dokumenty. Wpisałam Leóna jako ojca, ale on i tak pewnie się o tym nie dowie. Gdy auto się zatrzymało, zauważyłam znajomą postać. Zdenerwowana szybko odbiegłam, zapominając o jednej rzeczy.

León:
        Właśnie jechałem zdenerwowany z kancelarii tej całej pani adwokat. Przełożyła spotkanie, nie podając żadnego powodu. Szczyt chamstwa. Gdy byłem przed parkiem, prawie potrąciłem piękną kobietę, z jakoś powodu mi znajomą. Lekko spojrzała na mnie i szybko uciekła. Zdezorientowany zauważyłem, że dziewczyna ta zostawiła torebkę. Zaparkowałem gdzieś na boku, i postanowiłem ją przejrzeć. Wiem, że to nie grzecznie, ale muszę się dowiedzieć z kąd ją kojarzę. Najpierw szukam dowodu. Gdy go znajduję, otwieram szeroko oczy. 
Imię i nazwisko: Violetta Castillo {20l.}
Rodzice: German Castillo {+ (przyjmijmy, że to krzyż :P) 38l.} Angeles Castillo {+37l.}
Rodzenstwo: Lerine Castillo {19l.}
Zawód: Adwokat
        Dalej nie czytałem. To mi starczyło. To była Vilu. Szukałem dalej czegoś, co mogłoby mnie dalej naprowadzić na to, co teraz robi. Nagle ujrzałem coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. W foliowej koszulce, były wyniki usg oraz papiery. Wyjąłem tą drugą rzecz. Zacząłem czytać. 
"Matka: Violetta Castillo
Ojciec: León Verdas
Płeć: nie znana
Ilość płci: dwie, jednojajowe
Miesiąc: Trzeci..." 
        Byłem w kompletnym szoku. Leti jest w ciąży? Jak to możliwe? Wsumie... raz się przespaliśmy, trzy miesiące temu. To wszystko składa się w całość. I to bliźniaki. Ja jej nie zostawię samej. W dokumentach wyszukałem jej adres, wszystko schowałem do torebki szatynki i ruszyłem pod adres Chase'a 12a.

###
Taki rozdziałek ;) Wyszedł krótki, ale nie liczy się ilość - tylko jakość, prawda? :)
Dużo się wydarzyło, oj dużo. Czy Leti dotrzyma końca ciąży? Oj zua ja, powiem tyle, że "ulotne chwile" ze wspomnień Leóna lubVioletty będą się pojawiały. Jako sens następujących wydarzeń, inaczej byście zapewne nic nie zrozumieli.

DWA KOMENTARZE OD RÓŹNYCH OSÓB = ROZDZIAŁ PIĄTY

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdzial 3 - Hello New York!

Dedykacja dla Pa Ti.
Zapraszam do zakładki "Spis Treści" oraz do dodania się do obs ;)

Trzy miesiące później:
Violetta:
        Od pamiętnego wieczora, nie widziałam się z Leónem. Wyprowadziłam się do NY, zwane przeze mnie Oświetlone miasto nocą. Poznałam tu moją najlepszą przyjaciółkę - Natalię, która pomogła mi się zaklimatyzować w nowym miejscu. Pracuję jako adwokat. W końcu, skończyłam prawo. Przeskoczyłam dwie klasy gimnazjum, dzięki temu tak szybko się to udało. Co z Lerine? Po wykonanych badaniach genetycznych okazała się być... moją siostrą! Niewiem jak to możliwe, ale miałyśmy wspólnych rodziców. Zostawiłyśmy przeszłość w nie pamięć, i teraz się przyjaźnimy, opowiedziałam jej wszystko o naszych rodzicach. O ich śmierci. To bolesne wspomnienie, które czasem do mnie wraca.

Jak zwykle siedziałam na murku przed szkołą, której  nienawidziłam. Zawsze uczepiała mnie się taka jedna - Lerine, pochodząca z domu dziecka. Tego dnia jednak wszystko było inne. Moi rodzice wyszli rano z walizkami, i zostawili kartkę, że jadą w delegację. Było to normalne, więc się nie przejęłam. Chwyciłam jabłko i położyłam się na kanapie. Puściłam sobie for-fun'a, leciało akurat 'Can't let go'. Puściłam na fula, gdy piosenka się skończyła. Chcicałam ściszyć, lecz nagle usłychałam druzgoczącą wiadomość. "Drodzy widzowie, nadajemy na wszystkich kanałach. Samolot kierunkowy Waszyngton-Luksemburg rozbił się, dzięki dokumentom udało się nam zidentyfikować zmarłe postacie. Dodam, że nikt nie przeżył...". Zaczęli wymieniać. Już chciałam wyłączyć, gdy usłyszałam "...oraz German i Angeles Castillo". To było okropne uczucia. Wpadłam w depresję.

        Gdyby nie Ludmiła, nie wyszłabym z tej piekielnej choroby psychicznej. Ale teraz mam się dobrze, to wspomnienie wraca jedynie w koszmarach.
        Dlatego tak cenię Luśkę.  Była, jest i będzie moją najlepszą przyjaciółką. Natalię także uważam za swoją bff.
León nie odezwał się. Dziś w mojej kancelarii ma pojawić się bardzo ważny klient - właściciel dużej firmy architektonicznej, która ma zaplanowaną rozprawę w sprawie jednego ze swoich pracowników. Przyjedzie sam prezes. Nie znam go, ale sądze, że uda nam się wygrać tę rozprawę, i firma nie będzie musiała płacić mu odszkodowania. Nie liczę na przegraną.

W tym samym czasie:
Waszyngton:
Ludmiła:
       On wrócił. Przez te kilka miesięcy nie wychodziłam z domu. Nagle usłyszałam piosenkę Desire Meg Myers. Oznaczało to, że ktoś do mnie dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. Odrzuciłam. Dzwonek usłyszałam jeszcze kilka razy, lecz potem Quento się poddał. Tęsknie za nim. Za tym jego głosem, piwnymi oczami, brąz czuprynie... za wszystkim. Postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Ubrałam się w zwykłą, lawendową tunikę, a do tego dobrałam białe rurki. Na nogi nałożyłam białe air maxy. Chwyciłam fiołkową torebkę od Prady, a do niej wrzuciłam złotego iPhone'a, portfel oraz dowód osobisty i prawo jazdy. Nigdy nie zostawiam tych rzeczy bez opieki, mają wartość sentymentalną. Do ręki wzięłam mandarynkę, a potem wyszłam z willi zakluczając drzwi. Zaczęłam spacerować. Doszłam do parku. Wolnym krokiem spacerowałam, nie spieszyło mi się nigdzie. Doszłam do stawu. Stała tam piękna ławeczka, grzechem było by nie usiąść. Lecz to był mój najgorszy pomysł. Usiadłam na ławeczce zwróconej ku stawowi. Nagle wyłoniła się z niego głowa Federico. Nie zauważył mnie. Już chciałam odejść jak najprędzej, gdy ujrzałam obok wyłaniającą się postać jakiejś dziewczyny. Zwrócił się do niej Clara. Potem... pocałował ją namiętnie! Co za zdrajca! Ja już byłam w stanie mu wybaczyć, a on...
        Szybko pobiegłam do domu. Odwiesiłam torebkę na wieszak i szybko włączyłam laptopa. Zabukowałam bilet do Nowego Jorku, przez jakiś czas zamieszkam z Vilu. Lot mam za cztery godziny. Zadzwoniłam do Violetty, i po chwili wszysstko było gotowe. Castillo nie pytała się o powody, za to ją kocham - oczywiście jak przyjaciółkę. Pobiegłam na górę. Weszłam do sypialni, gdzie spakowałam wszystkie moje rzeczy. Zostawiłam jedynie list, który wysłałam pocztą do Quento. Wyruszyłam taksówką na lotnisko. Zapłaciłam i wysiadłam z pojazdu. Byłam tuż pod lotniskiem. Poszłam na odprawę. Po dwóch godzinach czekania, siedziałam w samolocie. Hello New York, goodbay Washington, pomyślałam.


###
Króciutki :*
Wiem, wg kalendarza miał być jutro, no ale... skończyłam go już, więc dodaję. Kalendarz zostanie zmieniony. Będziecie mogli rzadziej oglądać rozdziały, lecz pojawi się OP nie świąteczny, nad którym już pracuję. Jak sądzicie, Clara dużo namiesza? Mogę wam zdradzić, że nie tylko w Fedemile, lecz także w innej parze, lecz to nie Leónetta! :) Co sądzicie o przemianie Lerine? Tu wam obiecuję, nie będzie czarnym charakterem, lecz mój pomysł zawsze może się zmienić. Więc nie obiecywać sobie dużo.

Tinita :*


czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdzial 2 ~ Dla Ciebie.

Rozdział dedykowany Ludmiła Pasquarelli.

Violetta
        Skrępowana oddawałam pocałunki swojego szefa. Nagle, Verdas położył mnie na łóżku. Już wiedziałam co on chce zrobić. Szybko oderwałam się od niego, poprawiłam ramiączko od mojej sukienki wartej kilka tysięcy dolarów. Na stopy prędko weszły szpilki, a ja wybiegłam - przynajmniej starałam się - z jego pokoju. Na szczęście, nie gonił mnie. Gdzie tu jest winda? Eh, zanim się tu odnajdę miną wieki. Nagle, ujrzałam Leóna. Pędem ściągłam buty, i biegłam po piętrze, próbując odnaleźć miejsce w którym wysiedliśmy. Odwróciłam się. Gonił mnie! Nagle dostałam olśnienia. Wyjście było tam, gdzie... stał Verdas! A raczej coś w tamtą stronę. No nie, co ja zrobię? Nagle zauważyłam, że León odchodzi. Najciszej i najszybciej jak mogłam, uciekłam do windy, w której się schowałam. Podkuliłam nogi. On chciał mnie jedynie przelecieć, nie poznać. Ludmiła miała racje, on nie jest skory do przyjaźni. Gdy wysiadałam z windy, ujrzałam Lerine. Chciałam odejść, lecz ona chwyciła mnie za ramię.
       - Siostry się nie zostawia, Violetto.

Ludmiła
        Ujrzałam go. Tego, który cholernie mnie zranił. Stanęłam skamieniała. Co on tu robił? Przecież wyjechał wraz z Kristie i Bradem. 
        - Co ty tu robisz? - pytam z grobową miną i melancholią. 
- Przyjechałem. Dla Ciebie. - mówi, podchodzi do mnie. Chwyta mnie lekko za ręce, i przybliża się. Sparaliżowana nic nie robię, tylko stoję. Gdy jest kilka milimetrów przede mną, szybko puszczam jego ręce i uciekam na górę. Co on sobie myśli? Nagle dostałam sms'a. Od Naty. Hej Luśka, co powiesz na zakupy? Proszę, zrelaksujesz się! :) Odpoowiedz :D Natka :*. 
        Po odczytaniu treści sms'a, szybko odpisałam twierdząco i ruszyłam w stronę łazienki gdzie zrobiłam sobie lekki makijaż. Na siebie założyłam sukienkę koloru beżowego od Gucci. Wyglądałam tak. Szybko założyłam szpilki, i wyszłam.

###
KRÓKIE, SORRY :CCC

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdzial 1 ~ Witaj, kochana.

Dedykacja dla Oli, czyli Ms. Aleks : )

***
        Podniosłam głowę zza gazety, która po dokładniejszym wczytaniu się w treść, wydała mi się nudna. Spytał mnie, co sądzę o nowej kampanii reklamowej. Nie rozumiałam o co mu chodzi, lecz po chwili zrozumiałam, że przede mną stoi mój szef. Bosko przystojny szef, przeszło mi przez myśl. Violetta, o czym ty myślisz? O tym pięknym szatynie stojącym przed Tobą, i pstrykającym cię w nos? Chwila, co? Otrząsnęłam się, i ujrzałam Leóna, który stał w garniturze przede mną z poważną miną. 
        - Panno Castillo, słucha mnie pani? - pyta.
- Tak, tak. - Mówię bez zająknięcia, mój były mnie tego nauczył.
- To o czym mówiłem? - zapytał, trafiając w punkt. No właśnie, o czym on mógł mówić? O pracy? O... kampanii reklamowej!
- O kampanii reklamowej. - Odpowiadam z chytrym uśmieszkiem, myślać że mówię dobrze.
- Pudło. - zaczyna, wywołując u mnie zdumienie. - pytałem panią, czy możemy przejść na Ty. - mówi, całkowicie mnie zaskakując. Jest moim szefem od dwóch miesięcy, a dopiero teraz mi to proponuje? A no tak, zapewne pierw musiał przelecieć cały dział - a że zatrudnia prawie same samotne kobiety - było to proste. W końcu jednak zatrzymał się na takiej szarej myszce, jak ja. Do tej pory byłam jedynie jego asystentką.
        - Ymm... no dobrze. - mówię. - Violetta.
- León.

***
        Moje długe, szczupłe nogi powiewają na wietrze. Siedzę na tarasie, obok samych szczebli. Uwielbiam to robić. Moja mama i babcia także. To chyba tradycja rodziny Ferro. Nie miałam na nic ochoty, a moje podpuchnięte oczy wydawać by się mogło że wręcz sine, nie chciały się otworzyć, mogłam je jedynie lekko zmrużyć. Usłyszałam Baby don't lie, co znaczy że dzwoni do mnie telefon. 

Ja: Halo?
Violetta: Ludmi! Mam dla Ciebie propozycje nie do odrzucenia!
J: Słucham Cię Violu. - lekko się śmieję.
V: Idziemy na zakupy! Jest nowinka!
J: Móóów! - karzę podekscytowana.
V: Idę na spotkanie z Verdasem!
J: Leónem Verdasem?! Tym, co przeleciał pół swojej firmy?
V: Tak, ale ja nie jestem taka jak inne. Pamiętasz jak Diego próbował mnie zdobyć?
J: Pamiętam, poddałaś się po roku. To dość długo. Podziwiam Cię. Diego zerwał z Tobą dopiero miesiąc temu, a ty już mówisz o nim jak o starym, dobrym kumplu. Ja chyba nigdy nie zapomnę o Fede.
V: Uwierz, zapomnisz. Wiesz dlaczego zerwałam z Diego? Bo Ci powiem, że nietylko przez Lerine.
        Nagle usłyszałam głos mamy wołający mnie na dół. Mówię Vilu, że zaraz oddzwonię i kończę połączenie. Schodzę na dół, i kogo widzę? 
        - Witaj, kochana.

***
        Ludmiła wkońcu do mnie nie oddzwoniła. Znudziło mi się czekanie, więc postanowiłąm wybrać sobie ubranie sama, nie idę na zakupy bez Luśki. Po ilku minutach buszowania w małej garderobie, znalazłam idealną sukienkę od Valentino. Do tego dobrałam piękne, bardzo podobne do sandałków szpilki od Aldo. Wzięłam torebkę, wsumie niewiem od kogo, i ruszyłam ku wejściu do łazienki. Jako fryzurę wybrałam wysokiego koka, którego lekko ozdobiłam wsuwkami. Postawiłam na delikatny makijaż, składający się z lekko pomalowanych ust na kolor fuksji, oraz cieniu do oczu o kolorze miękkiego granatu. Zadowolona z efektu, wyszłam przed apartament, i ruszyłam ku windzie. W windzie spotkałam Leóna. 
       - Co ty tu robisz, Leónie? - pytam.
- Nie tak oficjalnie, wystarczy León. Pięknie wyglądasz. - mówi, i całuje mój policzek. Rumienie się. - Nie chowaj tak tych swoich pięknych policzków. - kończy, a ja lekko podnoszę głowę. Winda zatrzymuje się, a my stoimi kilka milimetrów od siebie. Całuje mnie namiętnie, i ponownie zamyka winde która rusza na najwyższe piętro, na którym nigdy nie byłam.
- Co my robimy? - pytam, gdy bierzemy oddech. Nic nie odpowiada, tylko ponownie mnie całuje, bardzo namiętnie. Wysiadamy z windy, ciągle się całując, wchodzimy do pięknie ustrojonego apartamentu.
       - Wszystko, a zarazem nic. - Mówi, i ponownie mnie całuje.

###
Heej! Tu pierwszy rozdział ^^
Mam nadzieję, że wam się podoba. Na początku ostatni wątek miał być do momentu "(...) stoimy kilka milimetrów od siebie (...)" : )
Ale jestem dobroduszna, i dodałam wam kawałek więcej. Leóś kupił apartament w tym samym hotelu co Vilusia, mmm. Jak to się skończy? Zwykłe pocałunki, czy sex? Mówię od razu, że Leónetta nie będzie tak szybko ; )

#Lerette


niedziela, 7 grudnia 2014

Prolog ~ Enjoy


Dedykacja dla wszystkich, którzy to czytają. 

***
       Smród unosił sięv w pomieszczeniu, którego tak dawno nie odwiedzałam. Przez co? Przypomina mi o Nim. O tym dupku, który tak cholernie mnie zranił. Pokój był obklejony jego plakatami, a na łóżku leżały jego zdjęcia, potargane zdjęcia. Zostawił mnie, gdy tak bardzo go potrzebowałam. Odszedł to tej dziwki,  Lerine. Uwiodła go swoją egzotyczną urodą, oraz niezależnością. Co poradzę, że ja zwykła amerykanka nie mam szans z piękną cudzoziemką? Tak naprawdę, nawet niewiem kim ona jest. A raczej z kąd pochodzi. Nie jestem biografią każdego człowieka, tak? No cóż, czas polubić swoje życie. "Enjoy your live" - moje nowe motto. 

###
Nawaliłam. Wybaczcie! Lubię trzymać w tajemnicy, hehe. Prolog do dupy. Pisałam na telefonie, bo oczywiście jestem w wieku dojrzewania, i hormony buzują. Reszte sobie możecie dopowiedzieć. 
Bay, Lerette.