niedziela, 28 grudnia 2014

01. ~ Być ostra.

Dziękuje za ponad dziesięć komentarzy pod poprzednim rozdziałem. 
Niespodzianka - mam nadzieję, że ktoś się zgłosi xD
Rozdział dla Julson'ka ♥
Mamy nową playliste, będzie się przyjemnie czytało (chyba) xD

* Nad Irlandią *
* Violetta *
        Odebrać, czy nie? W sumie, nad czym ja się zastanawiam? Muszę odebrać. Od niego zależy mój występ na Fashion Week'u. Byłby to już mój w tym roku piąty FW, więc weszłaby do księgi rekordów Guiness'a. Odbieram.

V: Violetta Castillo, tak słucham?
L: Tu León. Pamiętasz mnie jeszcze? 
V: Emm... Jjja? Jesteś organizatorem Fashion Week London.
L: A coś jeszcze? Wiem, że mnie pamiętasz. 
V: Mmm... Chodziliśmy razem do szkoły? Ostrzegam, strzelam.
L: Bingo. A pamiętasz jak nam razem było dobrze? Rządziliśmy szkołą.W
V: Pamiętam, lecz nie chcę wspominać. Wracaj do swojej Caroline, z którą mnie zdradziłeś.
L: Oj kotku, nie uciekniesz ode mnie, nigdy. Zapamiętaj.

        Rozłączył się. Tak wiem, idealnie pamiętam nas za czasów liceum. Byłam królową, on królem. Każdy nas słuchał. Zmieniliśmy się. Lecz ten, zmienił się aż za bardzo. Levon - rodowita Francuzka - wzięła go na wyrzuty sumienia, i poderwała. Przespał się z nią. Teraz są podobną bardzo szczęśliwi. A mnie to w ogóle nie obchodzi. Chyba.
        Gdy samolot wylądował, przed lotniskiem czekała już flota brata Naty, która miała nas zawieźć do niego. Do hotelu jego wujka. Grzecznie wsiedliśmy do auta, i zajęliśmy się każdy sobą. Ja przeglądałam twitter'a. Lub inaczej - tweety na mojej tablicy. Kilka z nich podałam dalej, i napisałam szybkiego tweeta, że jestem już w stolicy UK* i oznaczyłam osoby mi towarzyszące w podróży. Dotarliśmy do miejsca zamieszkania na najbliższy tydzień. Podróż nie trwała dużo. Lotnisko jak i hotel znajdowały się na Londyśkim Wansworth nad Tamizą.
       Weszliśmy przez wielki gmach hotelu do środka. Od razu oślepiły mnie flesze paparazzi. Skąd oni wiedzieli? Zakładam na nos okulary i wraz z Iggy - moją menadżerką - ruszamy do windy. Moja menadżerka jest super. Na wszystko znajduje czas. Jest moją menadżerką, piosenkarką i tancerką. Podziwiam ją. W windzie leciało akurat "Black Widow". Zaczęłyśmy się z Azaleą śmiać. Iggy zaczęła się wyglupiać i śpiewać. Za to ją kocham! Jest także moją przyjaciółką.

* Londyn *
* Claire *
        Mimo, że przyjechałam tu z Jack'em, to ciągle patrzę się na facetów moich przyjaciółek. Najbardziej jednak interesuje mnie jeden - Maxi. Jest taki słodki. I wolny, jako jedyny! Gdy nadszedł wieczór, postanowiłam być ostra. Poszłam do pokoju numer 390 i bez pukania wparowałam. Zauważyłam w nim Maxi'ego układającego się do snu w samych spodniach. Mrau... Szybkim krokiem podeszłam do łóżka. Usiadłam na nim okrakiem i namiętnie wpiłam mu się w usta. Oddawał moje pocałunki! Tak się cieszę. Gdy już po pozbyciu się swoich ubrań miał we mnie wejść, wraz z przybyciem pewnej osoby, coś mi się przypomniało.
- Claire, powiedz mi do cholery co się tutaj dzieje.

$$$
Dziś krótko, ale dużo się wydarzyło. Tak, Maxi narazie nie z Na... Chyba zadużo piszę. :)
No cóż, mam nadzieję, że spodobał wam się wątek Claxi, bo będzie długi.
Zauktalizowałam bohaterów, dodałam dwie nowe postacie (jak na razie ;) - Iggy i Ellę. Jest tam krótko przedstawione ich życie.

02 - Odpowiednia ilość komentarzy

Niespodzianka i Informacje

It's dangerous, so dangerous... xD
Uwielbiam ten song xD Mam dziwny zwyczaj zaczynania notek od piosenek. Ale nowa playlista robi swoje ♥ Największe hity ostatnich miesięcy. "Black Widow", "Dangerous", a możę "S.O.S"? Wszystko tutaj znajdziecie <3
Niespodzianka w rozwinięciu. 

sobota, 27 grudnia 2014

00. ~ W przyszłym tygodniu

Dla Tinita Stoessel.
*PRZECZYTAJ NOTKĘ POD PROLOGIEM*

* Los Angeles *
* Violetta *
        Normalna kobieta w moim wieku robiła by teraz zapewne ciepły obiad dla męża wracającego z pracy. Nie ja. Nie jestem jak inne - jestem wyjątkowa. Tak mnie przynajmniej określa co najmniej kontynent Amerykański. Przepraszam, oba kontynenty Amerykańskie. Łacińska i Północna, wliczając Hiszpanię. Jestem ich "bogiem". Nie uderza mi sodówka, co za szczęście. Większości pwnie by strzeliła - są znani prawie na całej pół kuli. Mi to tam nie robi różnicy. Bycie modelką nie jest trudne - chodzę po wybiegu, kocha się we mnie co najmniej połowa fanów płci męskiej. Jenak ja nie szukam miłości - to nie dla mnie. Na razie chcę się spełniać w zawodzie modelki. Albo po prostu nie umiem trafić na odpowiednią osobę. Może tego pragnę, ale odłożę szukanie drugiej połówki na później. 
        Słyszę dzwonek. Leniwie podnoszę się ze skórzanej kanapy i odkładam moje kakałko na blat stołu. Ruszam w stronę drzwi. Otwieram je, i zauważam Ludmiłę.
- Lu, wchodź. - Mówię otwierając szerzej drzwi.
- Dziękuje Vilu. Muszę się komuś wygadać. A nie mam bardziej zaufanej osoby niż moja najlepsza przyjaciółka. - Oznajmia, siadając na tej samej kanapie, z której ja przed chwilą wstałam. Siadam obok niej, i biorę ponownie kakało.
- Coś do picia? - Pytam grzecznie Ferro.
- Nie, dziękuję. Są ważniejsze sprawy niż picie. Mogę zostać na noc? - Pyta mnie. Dziwi mnie to, że nie śpi w domu.
- Okej. - Wkońcu się zgadzam. - To w jakiej sprawie przyszłaś mnie odwiedzić? - Pytam.
- Spytaj braciszka. Chociaż... Nie, lepiej nie. Będzie chciał przyjść. Twój kochany brat, postanowił pójść sobie do klubu wyrywać panienki. Wiesz czemu? Bo według niego, nie poświęcam mu czasu. Okej, rozumiem. Ma racje. To wszystko przez to, że zostałam ambasadorką Prady. Miałam trochę obowiązków, i rzadko się widywaliśmy. Ale czy to jest powód do zdrady? Nie. A on przespał się z jedną, rozmawiałam z nią. Ona sądzi, że... - Głos jej się urywa. Wiem, co to znaczy.
- A to świnia! - Mówię, jestem na niego na maksa wściekła. - A to już mój młodszy braciszek dostanie burę. I nie tylko! Wytknę mu to wszystko, co on zrobił źle. Ciekawe, jak się poczuje. - Mówię do farbowanej blondynki.
- Nie, Violu, proszę. Nie rób tego. To co jest tu, ma tu zostać. - Mówi i wskazuje na nas dwie. Wzdycham ciężko.
- No dobrze. Chodź na górę. - Mówię, a Lu idzie do mnie do pokoju się pzebrać. Ma tam zawsze swoją własną półeczkę w szafie. Każda z moich przyjaciółek taką ma u każdej. Nigdy przecież nie wiadomo, co się wydarzy.

* Następny dzień *
* Los Angeles *
* Naty *
        Siedzę sobie na kolanach mojego ukochanego. Federico zrobił mi wielką niespodziankę, odwiedzając mnie. Jesteśmy razem już dwa lata. Bardzo go kocham. Chociaż, ostatnio staje się tajemniczy. Postanawiam się tym nie przejmować, i chcę pocałować namiętnie mojego narzeczonego. No właśnie - chcę. W ostatniej chwili przerywa nam mój IPhone. Podnoszę go niechętnie i tak samo wstaje z kolan Federica. Odbieram. W słuchawce słyszę głos mojego brata, wiem - takie rozmowy kosztują. Ale nas na to stać.

N: Halo?
L: Cześć Naty. Nie przeszkadzam?
N: Nie, no co ty Leoś! O co chodzi?
L: Przyjedziesz w przyszłym tygodniu na Fashion Week do Londynu? Będą występować Twoje przyjaciółki. Możesz zabrać osobę towarzyszącą na miejsca Vip.
N: Naprawdę? Nie mogę się doczekać! Wzmę Fede, wiem, że go uwielbiasz.
L: Tak, to prawda. No cóż, tylko grzecznie mi tam. Wiem o tym, że siedzisz z Fede.
N: Dlaczego to ty jesteś tym starszym?!

       Kończę rozmowę. Nie mogę się już doczekać, aż spotkam Leosia. Fede patrzy na mnie dziwnie. Aj, on przecież nie zna Leóna. Oni się tylko znają z tego, co im opowiadałam. A raczej z tego, co opowiadałam Leónowi. Fede nie wie, że mam brata.
- Skarbie, kto to był? - Mówi. Udaje, że nic go to nie obchodzi. Jednak ja widzę wyraźnie - jest zazdrosny.
- Mój brat. León Verdas, kojarzysz? - Pytam. Wiem, że go kojarzy. Bylo najlepszymi przyjaciółmi w podstawówce.
- Ten León?! No to co nie mówisz. Ja się tu zazdrosny robię bez potrzeby. - Mówi z uśmiechem. Spogląda na mnie. Odwzajemniam jego uśmiech. Ponownie siedzę na jego kolanach. Karmimy się truskawkami w czekoladzie, które leżą w misce na stole.

* Kilka dni później *
* Nad Antlantykiem *
* Violetta *
        Razem z Ludmiłą, Natalią, Francescą oraz Claire siedzimy w samolocie lecącym do Londynu - stolicy Wielkiej Brytanii, jak i Anglii. Wraz z nami (lecz w innym przedziale) lecą Federico, Diego (Ledwo Luśkę przekonałam), Maxi oraz Jack - Claire upatrzyła go sobiena chłopaka. Lubię go, miły jest. Pewnie zastanawiace się, co tu robi Claire z chłopakiem. Okazało się, że brat Naty ma dwa dodatkowe wolne miejsca w loży Vip. Daliśmy je Claire - wkońcu też chce być modelką, to może być dla niej o wiele lepsze nauka niż w szkole. Dlatego bierzemy ją ze sobą. W Londynie będziemy miesiąc. Jak na razie - cieszę się z tego. Można odspanąć od problemów USA, jak to ktoś zbombardował to, ktoś inny zastrzelił tego. W Ameryce Północnej jest chyba największy poziom zagrożenia. O wiele większy niż w takiej Europie. Chcę ją zwiedzić całą, calutką. Od zachodniej Francji, przez środkowo-wschodnią Polskę, aż po Rosyjski Ural (Ural - pasmo górskie w Rosji, jest uznawane za granicę Europejsko-Azjatycką). Nagle staję się głodna. Widać jest, że dziewczyny również. Wstajemy z naszych dotychczasowych miejsc (wspominałam, że lecą prywatnym?) i ruszamy w stronę baro-restauracji. Gdy nasze danie były zamówiene, usłyszałam dźwięk mojego IPhone'a. Spojrzałam na wyświetlacz. León.

###
Jeśli ktoś mnie posłuchał, a raczej tego co wyżej napisałam, nie będzie się dziwił, czemu usunęłam (a raczej zwróciłam do wersji roboczej) prolog i rozdział 1. Proste. Odwidziało mi się. To była chwilowa wena. Siedziałam przed pustym polem, z brakiem tytułu - kompletnie nic. Wczoraj, gdy zasypiałam (czyli ok. 23:30) wpadłam na taki oto pomysł. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak będzie dziesięć komentarzy dodam niespodziankę, nie powiem jaką. 

Czekam na One Part'y! Dostałam dopiero dwa, a potrzebuję trzech, aby konkurs się zakończył. Jeśli do jutra nic nie przyjdzie, unieważniam konkurs - Op oczywiście opublikuję, żal by było gdyby się zmarnowały.

`Pauline.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Epilog - Koniec.

Przepraszam...
Dedykacja dla wszystkich komentatorów.

Epilog - Koniec.

Czym była to miłość? Dowodem, że nie wszystko jest możliwe. Zakończyła się tragicznie, nie licząc o cierpieniu pobocznych osób, jak na przykład małej Amelki oraz słodkiego Josh'a, którzy w jednym momencie stracili wszystko. Mamę, ojca, rodzinę. Trafili do dziadków, lecz ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie. Czy uda im się odnaleźć własne szczęście?

Dwadzieścia lat później.
Amela, teraz już wysoka, wykształcona kobieta przejęła firmę po swoich dziadkach. Wyszła za mąż za modela - Cordian'a. U Josh'a było gorzej. Prowadzi firmę wraz z siostrą, lecz nie odnalazł jeszcze swojej miłości.


###
Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Skończyła mi się wena na to opowiadanie, a oglądając gify na jednym tumblr'e wpadłam na pomysł na nowe opowiadanie. ;)
Proszę o komentarze, na pewno wzmocnią mnie od środka ;)

`Pauline.

Konkurs na One Parta!

KONKURS NA ONE PARTA! : )

Zapraszam do rozwinięcia ;-)

sobota, 20 grudnia 2014

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdzial 5 - Panno Castillo.

Z dedykacją dla Ludmiła Pasquarelli.

Pół godziny później:
Ludmiła:
        Do domu wparowała zrozpaczona Violetta. Szybko do niej podeszłam, i spytałam o co chodzi. Chciała wyjąć coś z torebki, lecz jej nie miała. Zaczęła opowiadać mi o wszystkim.
        - No więc, miałam podejrzenie, że jestem w ciąży. Zrobiłam test, był pozytywny. - chciałam coś powiedzieć - Proszę, nie przerywaj mi. Dla pewności poszłam do ginekologa. Wyszło, że jestem w ciąży bliźniaczej, trzeci miesiąc. Byłam zrozpaczona. Wiesz czemu? Nie, skąd masz wiedzieć. Trzy miesiące temu przespałam się z Verdasem. To jego dzieci. Gdy wracałam od ginekologa, ktoś mnie prawie potrącił. I zgadnij teraz, kto to był.  Nie zgadniesz. León, ten León. Poznałam go po tęczówkach. On chyba mnie nie poznał. Speszona uciekłam, zapominając torebki. Przecież on teraz na sto procent wie, że to ja i, że jestem w ciąży z nim.
- Skąd ma niby wiedzieć, że to jego dzieci? - pytam zdziwiona.
- Wpisałam go jako ojca... 
          Nie dane jest jej skończyć, ponieważ słyszymy dzwonek do drzwi. Zostawiłam Castillo na kanapie, i poszłam otworzyć. Ujrzałam Verdasa.
- León! - szepczę - co ty tu robisz? Violetta nie chce Cię widzieć. - mówię, lecz on i tak się wpycha do domu. Podchodzi do skulonej Violetty, szepcząc, że jej nie zostawi. Ta jednak go odpycha. Zawiedziony Verdas zostawia torebkę na stole, i odchodzi. Jednak po chwili wraca do niej.
- Pamiętaj, jutro o piętnastej. - szepcze oschle w jej włosy. No co za facet.

Następny dzień:
Violetta:
       Na spotkanie ubrałam kremową sukienkę od Chanel, oraz białe szpilki od Louboutina. Dobrałam do tego białą torebkę z iPhone'm, portfelem i dokumentem osobistym. Gotowe zjadłam lekko strawne śniadanie, wyszłam. Nie zakluczałam drzwi, Luśka jest w środku. Chciałam pojechać moim czarnym, eleganckim Mercedesem. Niestety, jak na złość nie chciał odpalić. Postanowiłam pójść pieszo. Do mojej kancelarii od domu pieszo było pół godziny drogi. Do spotkania miałam jedyne czterdzieści pięć minut, spieszyłam się. Po piętnastu minutach iścia, lekko się zmęczyłam, więc zwolniłam kroku. Przede mną zatrzymało się czarne BMW. Zza szyby wyjrzał Verdas, mówiąc, abym pojechała z nim. Nogi mnie bolały, więc się zgodziłam. Droga przebiegła nam w ciszy. Wyszłam z auta od razu jak przyjechaliśmy. Ruszyłam w stronę kancelari, zostawiając w tyle Verdasa. Ruszyłam w stronę windy. León nie przestawał, gonił mnie wręcz. Szybko weszłam do windy. Gdy drzwi już prawie się zamknęły, do środka wpadł Verdas, w ogóle nie zdyszany. Jak mu się to udało? Niewiem. Winda ruszyła. Siedziałam w ciszy, ze spuszczoną głową. Lekko się rumieniłam. Nagle winda gwałtownie stanęła. Wystraszyłam się.
Dziś chodzę jak w zegarku. Z nudnościami szybko się uporałam, teraz wystarczy wybrać strój idealny na spotkanie z klientem. Po pięciu minutach buszowania w garderobie, odnalazłam to, co szukałam. Idealnie uprasowana biała koszula z dekoltem, czarna, ołówkowa spódnica, bardzo obcisła. Do tego czarne szpilki od
        - Oj, panno Castillo. Chyba utknęliśmy w tej windzie.

###
Taki tam rozdziałek ^^
Krótki, ale jest ;) Co się wydarzy w windzie? :) Tego nawet ja niewiem, ale mam zarys. :)
`Pauline.